Mi The Incredible Hulk z Nortonem w ogóle się nie podobał. Zgodzę się, że Hulk Lee podchodzi do tematu bardziej psychologicznie, nie ma tam prawie miejsca na poczucie humoru, to tylko dramat jednego człowieka, który niczym nie zasłużył sobie na swój los. Jak dla mnie Eric Bana był przekonywujący, natomiast Norton to moim zdaniem aktor jednej miny, w każdym filmie przypomina mi kogoś uzależnionego od narkotyków. I jeszcze to niskich lotów poczucie humoru, takie dziwne żarciki, na dodatek źle zbalansowane i powtykane w dość dziwnych miejscach. A ten Hulk może jest i mroczniejszy, nawet odrobinę ciężki, ale bardzo odpowiada mi taki kino i też dziwi mnie ta niska ocena. 5,5? Nawet Zmierzch ma 6...

też mnie dziwi, ta część podobała mi się o wiele bardziej niż druga.

Taka ocena widniała przy filmie na długo przed premierą filmu Letteriera, więc nie ma ona nic wspólnego z popularnością nowej wersji. Film po prostu jest słaby - fakt, podobał mi się sposób w jaki reżyser próbował "zgłębić się w mrokach psychiki Hulka", ale całość nie trzyma w napięciu, a przez większość seansu z ekranu po prostu bije nuda. A i sama postać Hulka jakaś taka mało agresywna - to bohater, na widok którego powinniśmy się posikać w majtki, a ten tutaj, ze swoją permanentnie smutną emo-miną, zasługiwał bardziej na cichy chichot. Dodatkowo moją uwagę zwrócił głos Hulka, który powinien być dziki, mocny i niesamowicie agresywny - tego w filmie nie uświadczymy (w przeciwieństwie do nowej wersji) co dodatkowo potęgowało uczucie litości dla tej postaci.

To fakt, spojrzenie pod kątem psychologicznym jest może interesujące, ale większość widzów decydujących się na obejrzenie Hulka oczekuje mocnej akcji i niezłych efektów, a nie psychologicznej papki.
Mi osobiście film się nie podobał głównie dlatego, że nie mogłam się skupić na niczym innym poza cholernie irytującym montażem. Tak beznadziejnego chyba jeszcze nie widziałam.

Mnie nie dziwi. Nieumiejętne psychologizowanie, fabuła słaba, montaż po łebkach. Ogólnie w tym filmie prawie wszystko leży (oprócz efektów i niezłego aktorstwa). Lee zupełnie nie czuje komiksu. "Incredible Hulk" też jakiś świetny nie jest, ale jednak lepszy.

TIH jest fajny, tym bardziej porównując go do reszty cieniarstwa od Marvel Studios (prócz Avengers ofc).
Ten stary Hulk to tak jak już powiedziałeś - nieumiejętne psychologizowanie i takie niewiadomo-coto. Najgorszy film od Marvela chyba.

Najgorsze są ich telewizyjne produkcje z lat 90-tych pokroju "Nick Fury". Na tym "Hulku" byłem w kinie nawet i wtedy jeszcze bardziej mi się nie podobał niż po powtórce.

Furego czy takiego Hulka przed sądem nie widziałem i nie zamierzam. Dla mnie najniższy poziom Domu Pomysłów reprezentuje właśnie ten film, dopiero później jest ostatni Puni czy Wolverine.

Ostatni "Punisher" też ssie. Niby fani twierdzą że najbliższy komiksowi, ale nigdy ten komiks nie kojarzył mi się z kiczem, a raczej ze sporą brutalnością. W "Wolverine" napchali za dużo tych postaci, a fabularnie tego nie uciągnęli. Zrobił się taki film akcji dla dzieci (PG-13 w filmie o początkach Rosomaka to śmiech). "Hulk przed sądem" kiedyś widziałem i jak przymknąć oko to jest dobra parodia.