Widziałem to w kinie gdy miałem lat 13 i wtedy zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Niedawno obejrzałem go znowu i niestety muszę stwierdzić, że film jest przeciętny. Co bardzo dziwi, gdy spojrzeć na to, czyje nazwiska się pojawiają - Ang Lee jako reżyser, w rolach głównych Bana, Conelly i Nolte. I co? Nie wyszło. Niestety, Lee nie był w stanie pogodzić ambicji artystycznych i rozrywkowego charakteru filmu, co skutkuje powstaniem filmu rozlazłego i pozostawiającym obojętnym. Bana i Conelly są utalentowanymi aktorami, jednak pomiędzy nimi nie czuję żadnej chemii. Zwłaszcza Conelly nie jest swą grą pokazać, że jej postaci autentycznie zależy na biednym doktorze Bannerze. O wiele lepiej wypadł Nolte, znakomity w roli oszalałego naukowca - menela. Główny bohater według Bany cierpi, cierpi... i cierpi. Fabuła miała potencjał, ale zupełnie nie został wykorzystany. Jest tu jakaś głębia psychologiczna, która moim zdaniem działa na korzyść obrazu. Ale jednak pozostawia mnie dość obojętnym, gdy dowiadujemy się o losie rodziny Bannerów kwituję to krótkim "aha" i tyle.

Ciekawą rzeczą jest to, że będący typową rzemieślniczą robotą "The Incredible Hulk" z 2007 jest filmem znacznie lepszym i przyjemniejszym w oglądaniu.