Ile opinii tylu ludzi (czy jakoś tak;)
Akurat podział ekranu na pół czy na czworo bardzo mi odpowiadał - dodawał odpowiedniego komiksowego smaczku. Walka z ojcem (bo chyba o niego Ci chodzi) również nie była zła - po prostu nie była to rozpierducha, gdzie pół miasta idzie w cholerę. Za to Eric Bana, choć moim zdaniem o niebo lepszy od Nortona (który jest świetnym aktorem, ale w ogóle nie pasuje do tej roli), nie umywa się do Marca Ruffalo. Dziwi mnie, że tyle sobie ponarzekałeś a tak wysoka ocena widnieje u Ciebie pod tym filmem. Dla mnie ta wersja jest 100x lepsza od tej z Nortonem z 2008 r. (tamtejsza ekipa aktorska w ogóle mi nie podeszła..). Powiedziałbym, że stanowi świetne preludium dla całej postaci i jej dalszych przygód. Wielu zarzuca zbytni dramatyzm. Heh, dobre sobie:P Film będący ekranizacja komiksu nie musi być tylko tępą sieką co udowodniło choćby Sin City czy Watchmen. Czasami jest dobrze tak, czasami siak, a to, czy dany obraz nam przypadnie do gustu w głównej mierze zależy od naszych oczekiwań względem niego (więc tu jest pies pogrzebany). Ja nie miałem żadnych - po prostu załączyłem film i kilka razy w trakcie oglądania zbierałem szczene z podłogi. Ale..przyznaję się bez bicia, że Hulk i tak najlepiej wygląda i zachowuje się w Avengersach - jest niemal dokładnie taki jak w komiksach. A i Ruffalo jest najbardziej wyrazisty spośród wszystkich (współczesnych) odtwórców ról Zielonego Rozpierdalacza:)